poniedziałek, 20 stycznia 2014

#1

Promienie słoneczne wpadały w okna uniemożliwiając  i dalszy sen. Przetarłem oczy i usiadłem na łóżku opuszczając stopy na chłodny parkiet. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. W pokoju panował totalny chaos, jakby przeszło przez niego co najmniej tornado. Zamrugałem kilka razy, aby upewnić się że to nie sen. Niestety nie był. Pozbierałem ubrania i zaniosłem je do łazienki. Wziąłem gorący prysznic i zszedłem na dół przygotować śniadanie. Usiadłem na czerwonym taborecie czekając, aż woda da znak swojej gotowości. Zalałem napój i poczłapałem po schodach na górę by spokojnie się ubrać. Z samego dna szafy wygrzebałem ciemne, przetarte rurki i stary, granatowy sweter. "Będzie idealnie" pomyślałem. Rozczesałem swoje niesforne loki, strosząc je lekko ku górze. Perfekcja w każdym tego słowa znaczeniu. Zgarnąłem potrzebne materiały do torby i ruszyłem do pracowni. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia spojrzałem na telefon. 38 nieodebranych połączeń od krawców i modeli. Przyspieszyłem kroku, wiedząc co na mnie czeka. Wpadłem zdyszany do biura łapiąc butelkę wody i biegnąc przez korytarze, jednak nie zauważyłem jednego małego kabelka, który niestety zaplątał się o moje stopy. Jeden krok w przód i leżałem jak długi, ciężko oddychając. "Co jeszcze się dziś zdarzy" zakląłem w myślach i właśnie w tym momencie ktoś uderzył mnie drzwiami. Chłopak wydawał się być bardzo przerażony i nie obeznany w tutejszych zwyczajach. 
-Jjj-ja bardzo przepraszam. 
-Pomóż mi wstać.
Wyciągnąłem w jego stronę rękę, którą szybko uchwycił podciągając mnie w górę. Uśmiechnąłem się myśląc, że to doda mu trochę otuchy.
-Nowy?
-Ss-słucham?
-Pytam czy jesteś nowy? Byłeś tu wcześniej?
-Nie proszę pana.
-Nie mów mi pan, proszę. Czuję się wtedy tak staro, jestem Harry. - podałem mu dłoń co odwzajemnił.
-Louis i tak chyba jestem TU nowy. - zaznaczył 
-Czego szukasz Lewis?
-Ymm pracowni pana Styles'a i Louis nie Lewis, okej? Bardzo tego nie lubię.
-Och, przepraszam. W takim razie zapraszam za mną. 
Szliśmy koło siebie z lekkimi uśmiechami w stroną windy. Nacisnąłem 19 piętro i czekaliśmy pogrążeni w ciszy.
-Jesteś nowym modelem Louis? 
-Powiedzmy, że dopiero zaczynam i szukam pracy, a ty?
-Zaraz zobaczysz.
Drzwi otworzyły się, a jego powiększyły się do rozmiarów spodków. Wyszedłem zostawiając go w osłupieniu.
-Wchodzisz czy będziesz tam tak stał? - chłopak jakby nagle oprzytomniał i zrobił krok w przód. 
Gwar rozchodzący się po pracowni w pierwszym kontakcie mógł szokować, ale po kilku godzinach szło się do niego przyzwyczaić. Podążyłem do biurka rozkładając swoje materiały i delikatnie spoglądając na chłopaka, który właśnie zaczepiał moją sekretarkę. Gdy dziewczyna wskazała palcem w moją stronę zrobił się blady lecz powolnym krokiem podszedł opierając ręką na krześle. Jego mina wyrażała gniew i rozgoryczenie. 
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że nazywasz się Styles?!
-Nie pytałeś - uśmiechnąłem się pokazując zęby
-Mogłeś uprzedzić. 
-Nie chciałeś przypadkiem starać się o pracę, co Louis?
Twarz chłopaka przybrała bardziej purpurowy kolor, a moje zadowolenie rosło z każdą minutą. Wiedziałem, że teraz będzie mu jeszcze trudniej się przemóc. Jego oczy biły złością i jawną zazdrością. Sam w sobie wydawał się dość sympatyczną osobą i atrakcyjnym mężczyzną, co dodatkowo podkreślał dobrze dopasowanymi ubraniami. Jego wąskie spodnie idealnie opinały wydatne pośladki, a biała koszulka w serek dodawała mu uroku. Włosy nastroszone do góry ze sporą ilością lakieru lśniły w świetle lamp. Zaróżowione ze wściekłości policzki, coraz bardziej mnie rozczulały. 
-No już dobrze pokaż mi swój folder i oddychaj Louis.
-Nie mów mi co mam robić. - wrzasnął rzucając w moją stronę zdjęciami i wyszedł. 
Zostawił mnie samego na środku pracowni z oczami pracowników skierowanymi w moją stronę i stertą zdjęć na podłodze. Kucnąłem by pozbierać kartki nie spuszczając oczy z Isabelle. Kobieta zrozumiała mój przekaz krzycząc na wszystkich by wzięli się wreszcie do roboty. W teczce, którą omal nie zostałem zabity znajdowało się ponad 30 fotografii z różnych sesji  oraz CV chłopaka. Spojrzałem nie pewnie na wiek. "O mój boże. On jest starszy ode mnie o dwa lata" Usiadłem na stołku przeglądając folder. Niektóre ze stylizacji były całkiem niezłe, ale żadna nie oddawała charakteru chłopaka. Nawet dziś wyglądał na bardzo potulnego mężczyznę dopóki go nie rozzłościłem. Na koniec zostawiłem sobie jego CV, czytałem cicho popijając wodę. 
"Louis William Tomlinson. 
Wiek: 21 lat. 
Wzrost: 5,58 ft 
Obwód klatki piersiowej: 100
Talia:80 
Waga: 121 lb "
Cóż jak na modela był zdecydowanie za niski i troszkę za gruby, ale coś da się zrobić. Jego oczy były takie majestatyczne w swoim gniewnie. Odetchnąłem z ulgą widząc numer telefonu w samym rogu kartki. Wystukałem cyfry na klawiaturze moje telefonu i czekałem na połączenie. Nagle w słuchawce odezwał się bardzo przyjemny głos.
-Louis Tomlinson słucham?
-Dostałeś tę pracę Lou. 
To było pierwsze przezwisko jakie mu nadałem i chyba jedno z jego ulubionych.

2 komentarze:

  1. Oww! LEWIS>>>>
    Pierwszy rozdział a on już ma dla niego jakieś nickname, szybciutko Harruś!
    Czekam na następny~!
    Pjona, całuski i uściski lovelovelove <3
    @carmellkowelove

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie sie zaczyna. informuj mnie: @iAmYourError

    OdpowiedzUsuń